Historia ludzkości
Kołakowski gdzieś napisał, że historia ludzkości pokazuje, że bardzo powoli, z wieloma zwrotami, ale udaje się człowiekowi uczynić jego życie lepszym (znośniejszym).
Najpierw wyjście ze stanu natury, gdzie człowiek żył jak zwierzę, gdzie cierpienie i śmierć było na każdym kroku (głód, choroby, dzika przyroda), gdzie całe siły, spryt i inteligencja człowieka były skierowane tylko na przeżycie.
Człowiek w dużej mierze poznał mechanizmy działania materii i życia. Odczarował świat.
Raju na ziemi nie ma, nie można też tu na ziemi znaleźć sensu istnienia, ale ta ewolucja człowieka, to wzniesienie się myśli ponad odruchy koniczne do przetrwania, ta ciekawość świata i droga poznania jaką ludzkość przeszła, robi wrażenie.
Najpierw wyjście ze stanu natury, gdzie człowiek żył jak zwierzę, gdzie cierpienie i śmierć było na każdym kroku (głód, choroby, dzika przyroda), gdzie całe siły, spryt i inteligencja człowieka były skierowane tylko na przeżycie.
Jak donoszą archeolodzy, ludzkość (być może nie raz) otarła się o wyginięcie ok 70 000 lat temu, gdy po kataklizmach związanych z wybuchem wulkanu czy innych przyczyn, ostała się populacja ok 10 000 osób na całym świecie.
Później stworzenie cywilizacji z garstką uprzywilejowanych - rządzących, (ale także narażonych na wiele niebezpieczeństw (np. choroby, urazy), i masami żyjącymi tylko po to aby im służyć. Gdzie rodziłeś się niewolnikiem, chłopem, później robotnikiem i całe życie musiałeś nim być a miałeś tyle tylko aby przeżyć i się rozmnożyć, bez żadnej nadziei na poprawę losu swojego czy swoich dzieci. Gdzie oprócz naturalnych klęsk i chorób, dochodziła przemoc między ludźmi - ta codzienna, powszechna, banalna i trochę rzadsza, ale intensywniejsza w czasie wojen.
Jak to pewien filozof ujął historię ludzkości w skrócie: ludzie się rodzili, cierpieli i umierali.
Nadziei nie było, zostawała wiara, że po śmierci, w innym świecie, będzie inaczej.
Wygląda na to, że teoria Malthusa rządziła historią aż do rewolucji przemysłowej czy nawet do pierwszej połowy XX wieku.
Wygląda na to, że teoria Malthusa rządziła historią aż do rewolucji przemysłowej czy nawet do pierwszej połowy XX wieku.
I tak dochodzimy do współczesnych społeczeństw demokracji zachodniej, gdzie mimo oczywistych niesprawiedliwości i innych wad, życie przeciętnego człowieka jest pewnie podobne do raju dla jego prapradziada.
Obfitość wszystkiego, medycyna, przyroda opanowana, w dużej mierze brak przemocy itd.
Inną ewolucję przeszła wiedza - od świata magicznego rządzącego przez duchy, przez powolne opanowywanie przyrody do teorii kwantowych, akceleratorów cząstek, podróży w kosmos, nanotechnologii, biotechnologii, współczesnej medycyny....
Obfitość wszystkiego, medycyna, przyroda opanowana, w dużej mierze brak przemocy itd.
Inną ewolucję przeszła wiedza - od świata magicznego rządzącego przez duchy, przez powolne opanowywanie przyrody do teorii kwantowych, akceleratorów cząstek, podróży w kosmos, nanotechnologii, biotechnologii, współczesnej medycyny....
Człowiek w dużej mierze poznał mechanizmy działania materii i życia. Odczarował świat.
Raju na ziemi nie ma, nie można też tu na ziemi znaleźć sensu istnienia, ale ta ewolucja człowieka, to wzniesienie się myśli ponad odruchy koniczne do przetrwania, ta ciekawość świata i droga poznania jaką ludzkość przeszła, robi wrażenie.
Ale gdzie znaleźć sens tego wszystkiego. Sens istnienia człowieka z jego świadomością (duszą?) w tym materialnym świecie. Człowieka zdolnego do samodzielnego poznania, jakby od wewnątrz, tej niezmiernej złożoności otaczającego go wszechświata i praw nim rządzących.
Komentarze
Prześlij komentarz