Genialny Świat.
Świat jest genialny w swojej matematyce. Wszystko jest naprawdę genialnie skonstruowane - samoregulujące, samoodtwarzające itp. Ale czy ta genialność pozwala na stwierdzenie, że jest Boski? Może właśnie jest Diabelski. Wszak ta genialność matematyczna oparta jest na zimnych bezdusznych prawach. Życie samo w sobie oparte jest na egoizmie - egoistyczne geny jak ktoś napisał. Dynamiczna równowaga jednostkowych egoizmów. Wszędzie tylko rywalizacja i ciągnięcie w swoją stronę. Prawdą jest to, że największe sukcesy organizmy osiągają dzięki współpracy i specjalizacji, ale wszystko po to aby zyskać przewagę nad innymi. Jest to po prostu w ich najczystszym egoistycznym interesie. A egoizm, rywalizacja, walka chyba nie są boskie.
Ciekawy jest pogląd gnostyków, że Świat może być stworzony nie przez Boga miłości i współczucia ,ale przez genialnego matematyka, którym może być i Diabeł. Zresztą nawet w Biblii są zdania mówiące, że tym Światem rządzi Diabeł a nawet, że jest bogiem tego Świata.
Człowieka z przyrody wyróżnia jedynie cząstka boskości - miłości, współczucia, którą każdy człowiek ma (chyba?). Reszta jest zwierzęciem. Cząstka oczywiście u każdego jest w różnym stopniu obudzona czy świadoma. I być może wolna wola człowieka polega właśnie na wyborze miedzy słuchaniem cząstki boskiej a słuchaniem swoich instynktów zwierzęcych.
Intelekt jest narzędziem z tego Świata, nie ma w sobie nic boskiego. Logika jest z tego świata. Miłość, dobroć, współczucie, bezinteresowność nie są logiczne. Choć niektórzy próbują udowodnić, że te wszystkie boskie cechy są mimo wszystko ukrytym egoizmem.
Nawet jeśli w wyniku rozwoju fizyki i matematyki w końcu powstanie teoria wyjaśniająca wszystko, całą budowę wszechświata i prawa nim rządzące to przecież nie nada to życiu sens. Nie zlikwiduje ludzkiego pragnienia poszukiwania ostatecznej prawdy o sobie i świecie. Jednak mimo, że intelekt jest z tego Świata to jest w jakimś stopniu niezbędny do przekazania czy dojścia do jakieś "wiedzy", jakieś wskazówki o drodze do boskości. To jest właśnie ten palec, którym mędrcy i święci wskazywali prawdę w swoich przekazach. (Inna sprawa jak inni ten przekaz interpretowali - jedni spoglądali na prawdę inni na palec). Intelekt sam w sobie doprowadza również do konieczności poszukiwania czegoś poza nim, odkrywa swoją własną ograniczoność. Na drodze czysto intelektualnej dochodzi się do konkluzji o bezcelowości tego Świata i dalej - bezsensowności życia wiecznego opartego na intelektualnych wyobrażeniach. Bez Boga nic nie ma sensu, w końcu i tak wszystko się skończy w lodowatych przestworzach wszechświata. A jeśli Boga nie ma to wszystko wolno, czyli najlepiej zostać hedonistą (oczywiście każdy na swój sposób). Choć przyznać trzeba, że życie ludzie jest tak krótkie i zaprzątnięte sprawami związanymi z przetrwaniem, że większość ludzi nigdy nie będzie miała szansy zostać hedonistami a ci, którym to się uda nie żyją na tyle długo aby znudzić się wszelkimi atrakcjami życia.
Jeśli przyjąć intelektualną tezę o "niebie" - życiu wiecznym; to jak wygląda intelektualny, możliwy do pomyślenia obraz tegoż nieba: w niebie nie będzie cierpienia i będzie to kraina mlekiem i miodem płynąca (zielone pastwiska, niczego mi nie braknie), czyli, że każdy będzie mógł być hedonistą na swój sposób - i tak przez wieczność - brrrr. Dlatego też odrazą mnie przejmuje myśl o zmartwychwstaniu - po co mi niby to ziemskie ciało. Jeśli niebo byłoby zorganizowane jak ten Świat tylko bez cierpienia i starzenia się to raczej kiepsko. Jak pisał jakiś filozof o nieśmiertelnych - po okresie uniesień skończyli leżąc w bezruchu w błocie - bo wszystko już widzieli wszystkiego doświadczyli i marzą tylko o zniknięciu. To co naprawdę warte jest niewyrażalne, nielogiczne, nie z tego Świata. To jest wszechogarniająca Boska miłość, dobroć współczucie. Te uczucia prowadzą do wyrzeczenia się siebie, do pragnienia zjednoczenia z tą miłością a zjednoczenie pełne może nastąpić tylko w rozpuszczeniu się w tej miłości czyli do pozbycia się swojej osobowości, której tak zażarcie broni Chrześcijański Kościół ( choć oczywiście nie wszyscy, niektórzy mistycy to właśnie głosili). Jakie są źródła ludzkiej osobowości. W wielu tradycjach występuje grzech pierworodny. Czyli zjedzenie owocu z drzewa poznania dobra i zła. A to właśnie jest kwintesencja ludzkiej osobowości. Właśnie to oddalenie od natury ta transcendencja pozwala człowiekowi patrzeć na siebie i świat z boku i oceniać dobro i zło. Zwierzę robi co robi, ani się nie zastanawia ani nie ocenia - jest bezrefleksyjne. Czyżby z tego by wynikało, że ta kwintesencja ludzkiej osobowości jest rezultatem właśnie grzechu pierworodnego? Jak pisał Fromm, pytaniem egzystencji jest: co zrobić aby przezwyciężyć to oddalenie, to wyobcowanie, tą samotność z jaką człowiek zmaga się od urodzenia. Można to rozumieć jako pytanie: co zrobić aby przezwyciężyć skutek grzechu pierworodnego. I jak pisze, ludzkość, w swojej historii dała tyko kilka odpowiedzi na to pytanie. Od chęci powrotu do natury i staniu się w pełni zwierzęciem kierującym się swymi instynktami, do religii, które kładą nacisk na ewolucje człowieka i zjednoczenie z boską miłością, dobrocią i współczuciem. Po drodze są jeszcze niekończące się sposoby na zagłuszenie tego pytania - charakterystyczne dla czasów w jakich żyjemy. ( hedonizm, konsumpcja, poszukiwanie ciągle nowych i ciągle mocniejszych podniet, identyfikacja z narodem, drużyną sportową, pracą, pozycją społeczną itd.)
Komentarze
Prześlij komentarz