Źródła wiedzy i prawdy
To czy coś jest rzeczywiste i prawdziwe jest określne przez współczesną naukę na zasadzie obserwacji faktów i ich powtarzalności w różnym czasie i miejscu, czy trafności przewidywania w odniesieniu do teorii.
Zrozumienie jak działa wszechświat, od poziomu pól kwantowych, atomów, chemii, biologii po galaktyki, supernowe, najodleglejsze kwazary i czarne dziury to naprawdę niesamowite osiągnięcie ludzkości, prawdziwy cud.
I choć jest jeszcze masę niewiadomych, ludzkość z grubsza rozumie jak widzialny wszechświat działa.
No właśnie, rozumie jak działa. Nauka nie nada jednak sensu jego istnieniu ani nie powie skąd się wziął. A ludzie, w tym naukowcy popychający tą naukę do przodu, miewają przeczucie, że samo istnienie wszechświata, istnienie życia i ludzkiej świadomości nie wyjaśnia się samo przez się, że pytanie czemu w ogóle cokolwiek istnieje nie daje się łatwo zbyć. Przeczucie, że musi być coś jeszcze, jakieś źródło, jakieś wyjaśnienie tego wszystkiego.
Czy samo istnienie takiego przeczucia, niemożliwego do zweryfikowania naukowo, może być podstawą wiedzy czy prawdy. Czy to, że takie przeczucie miała ludzkość przez całą swoją historię a i obecnie pewnie ma jej większość, jest dostatecznym dowodem na realność tego innego niż nauka źródła wiedzy o (wszech)świecie i człowieku w nim? Czy to przeczucie a zatem wszystkie religie, to zbiorowa halucynacja, urojenie czy też jednak przejaw istnienia rzeczywistości wymykającej się nauce?
Przez wieki to przeczucie było zagospodarowywane przez religie. Religie dawały (i dają) odpowiedź na tą podstawową potrzebę ludzkości - pytanie o źródło, sens i los wszechświata, oraz, co nawet ważniejsze, ludzkiej świadomości, w kontekście intymnej, osobistej świadomości istnienia i nieuchronności śmierci. Dodają przy tym, do sedna swojej odpowiedzi, masę szumu (nakazów, zakazów, rytuałów, tabu itp.) pełniącego zapewne inne niż odpowiedź na to podstawowe pytanie role, np. zapewnienie spójność plemieniu, czy utwierdzanie swojej władzy nad wiernymi.
Odpowiedzi religii są różne (bywa, że sprzeczne), tak jak różny jest autorytet ich twórców. Niedowodliwe w sensie naukowym, co w połączeniu z wagą jaką ludzie przywiązywali i przywiązują do religijnych opowieści prowadzi do konfliktów i przemocy.
Czyli mamy powszechne przeczucie, różne odpowiedzi i brak możliwości ich sprawdzenia.
Pozostaje albo zagłuszanie przeczucia, czy jakieś inne sposoby jego ignorowania, albo wiara. Wiara, rozumiana jako głębokie, intymne, emocjonalne, czasem także intelektualne przyjęcie jednego z wyjaśnień. Bywa też, że gotowe opowieści jakoś nie "pasują" człowiekowi, wtedy pozostaje samodzielne poszukiwanie tego wyjaśnienia, niekiedy skutkujące powstaniem nowej (prywatnej) opowieści.
W dzisiejszych czasach takie samodzielne poszukiwania są wyraźnie łatwiejsze niż kiedyś. Łatwość dostępu do wiedzy (ksiąg, tradycji, interpretacji, szkół) są bezprecedensowe. Można czerpać z bardzo wielu źródeł, historycznych czy współczesnych. Z drugiej strony równie, a może nawet bardziej, szeroki i łatwy jest dostęp do zagłuszaczy tego przeczucia.
Komentarze
Prześlij komentarz