Nieszczęsna wolność
Coś w tym jest. W ciężkich czasach wojny, czy komunizmu dość łatwo było wybrać co dobre i właściwe - po prostu walka z wrogiem, dyktaturą. Nawet jeśli kosztowało to zdrowie czy życie wybór był prosty. Wydaje się, że młodym ludziom co szli ginąć w powstaniu warszawski przychodziło to w miarę łatwo, aż się palili żeby walczyć. Moralny wybór był bardzo prosty a możliwość utraty życia nie przerażała. W czasach pokoju i demokracji wszystko robi się strasznie płynne i zagmatwane. Nic już nie jest czarne i białe. Wybory nie grożą już śmiercią jak na wojnie, ale męczą duszę dużo bardziej. Pytanie co tu robić z życiem żeby było dobre, nie jest takie proste. Bycie uczciwym i prawym wcale nie przynosi jakichś szczególnych korzyści a niekiedy może być przejawem frajerstwa. Świadomość własnej prawości (wyższości moralnej) często nie rekompensuje poczucia przegranej w wyścigu szczurów do bogactwa i innych ziemskich przyjemności. Cnota okazuje się po prostu "brakiem okazji" i nieudolnością przy mniej lub bardziej podświadomej zazdrości w stosunku do tych którzy czerpią z życia ile się da.
Komentarze
Prześlij komentarz